piątek, 5 lutego 2016

Ikke tilgjengelig | styczeń

Im bardziej niedostępna jest kobieta, tym mężczyzna szybciej odpuszcza.
Ga-Pa, noc sylwestrowa 2014/15
- Trzy, dwa, jeden! Szczęśliwego Nowego Roku!
Ta, jasne. Słyszę to od dwudziestu lat i żaden nie był szczególnie szczęśliwy. Nawet skoki ostatnio mnie nie cieszą.
Chyba się starzeję.
Albo dopiero dorastam.
Magnus podał mi lampkę szampana i uśmiechnął się do mnie.
- Słyszałem Daniel, że podobno jaki sylwester taki cały rok. A z tego co widzę to ty go przejdziesz sztywny jak z kołkiem w dupie.
Chłopaki wybuchli śmiechem.
Jasne, śmiejcie się z mojego nieszczęścia. Pieprzone ludzkie znieczulice.
- Widział ktoś mój telefon? – Alex zaczął klepać się po kieszeniach.
- Przecież trener niedawno zdjęcia nim robił, pewnie został na dworze czy coś – Bardal wskazał drzwi.
Pokiwał głową.
- W sumie racja. Młody – wskazał na mnie – skocz go poszukać.
Gdyby nie zacny fakt, że jesteś moim trenerem, to nawet nie ruszyłbym się z miejsca. Ale jesteś, więc muszę robić co sobie zażyczysz, bo wyślesz mnie do kontynentala.
Życie w kadrze Norwegii jest taaaakie ciężkie.
Założyłem kurtkę i słysząc słowa otuchy od chłopaków, wyszedłem na dwór.
Kręciłem się już wkoło od jakiś pięciu minut, dopóki nie wpadła w oko mi jakaś błyskotka.
Podniosłem z podłoża duży, złoty zegarek i przyjrzałem mu się.
Usłyszałem chrząkniecie.
- To chyba moje – powiedziała całkiem ładna blondynka z typowym, niemieckim akcentem.
- A to moje - wskazałem na iPhona trzymanego w jej dłoni. Rozpoznałem go dzięki obudowie w norweskich barwach.
Wymieniliśmy się znaleziskami.
Postanowiłem zagadać.
- Jestem Daniel - wystawiłem rękę w celu przywitania się z nią.
Uścisnęła ją lekko i korzystając z okazji zmierzyła mnie wzrokiem.                                  
- Miło mi cię poznać, Daniel.
Uśmiechnęła się i i nie mówiąc nic więcej odwróciła na pięcie, po czym ruszyła w swoją stronę.
- Nie powiesz mi jak się nazywasz? - krzyknąłem za nią.
Zatrzymała się.
- Nie musisz tego wiedzieć.
- Ale chciałbym.
Zaczęła się śmiać.
- Może kiedyś – spojrzała na mnie i odeszła.
Jeszcze przez jakiś czas obserwowałem ją, a następnie wróciłem do środka.
To była noc, podczas której poznałem Styczeń.
~*~
Następnego dnia zdążyłem o niej zapomnieć. Byłem za bardzo zaabsorbowany dobrym występem,
że młoda Niemka zupełnie wypadła mi z głowy. Do czasu, kiedy znów jej nie zobaczyłem.
Wiele razy słyszałem, że Niemki urodą nie grzeszą. Parę razy udało się mi się o tym przekonać. Tym razem jednak tak nie było.
Stała dosłownie kilka metrów przede mną. Odrzuciła swoje długie włosy na plecy, uśmiechając się
uroczo do jednego z niemieckich serwismenów.
- Hej Tandex, trener woła na rozgrzewkę – Phillip poklepał mnie po ramieniu.
- Dobrze, już idę. – Rzuciłem w jej stronę ostatnie spojrzenie, po czym udałem się za moim kumplem.
Pierwszy raz w życiu byłem kimś aż tak zaintrygowany, co sprawiało, że jeszcze mocniej pragnąłem zwrócić na siebie jej uwagę.
Udało mi się to oczywiście, ale nie w takiej okoliczności jakiej pragnąłem.
Wściekły rzuciłem kaskiem o pokrytą śniegiem glebę.
- Młody, spokojnie – Andreas podał mi moją torbę. – Nerwy w niczym nie pomogą.
Prychnąłem.
- To jedyna rzecz jaka teraz mi wychodzi.
Stała tam i obserwowała każdy mój ruch. Wiedziałem to. Czułem.
Mimo to żadne z nas nie zebrało się na odwagę, by podejść do drugiego.
Moja złość nie trwała długo – można powiedzieć, że zniknęła wraz ze wskoczeniem Jacobsena na pierwszy stopień podium.
Chyba trochę zabolał mnie fakt, iż wypadłem najsłabiej z całego naszego teamu. Co nie oznacza, że życzę źle moim kolegom. To nie na tym sport polega.
Podczas całej ceremonii usłyszałem czyiś piskliwy głosik.
- Mogę prosić o autograf? – powiedziane kulawym angielskim spowodowało ogromny uśmiech na mojej twarzy.
- Jasne – podpisałem się na norweskiej fladze, za co w odpowiedzi dostałem słodki, szczerbaty uśmiech.
- Lina?
Oderwałem wzrok od dziewczynki i skierowałem go w stronę, z której dobiegał głos.
Och. To Styczeń.
- Mam nadzieję, że nie była nieznośna.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Była bardzo miła, naprawdę.
Uniosła brwi.
- Tak, nie wątpię.
Whoa, chłodna jesteś.
No dobra, ryzyk-fizyk.
- Nie chcesz się ze mną umówić na jakąś kawę czy coś? Co prawda nie mam zbyt dużo czasu, ale…
- Ja czy moja siostra? – można byłoby stwierdzić, że żartowała. Ale jej śmiertelnie poważna mina tego nie sugerowała.
- Myślałem, że to oczywiste, że ty. – Uśmiechnąłem się do niej.
Rozejrzała się z niezainteresowaną miną.
- Tak? Cóż, nie mam czasu. I ochoty też. Lina, chodźmy.
Złapała jej małą rączkę i zaczęła szybko maszerować w stronę wyjścia.
Lina jeszcze odwróciła się w moją stronę i puściła mi oczko, po czym zrównała kroki ze swoją siostrą i wystawiła jej język. Obróciła się znów, żeby zobaczyć moją reakcję.
Dumny z jej czynu, uniosłem kciuk do góry.
- Ej ziomek, co ty robisz? – Phillip oparł się o moje ramię.
Westchnąłem.
- Uczę się trudnej sztuki podrywu.
Zrobił zaskoczoną minę.
- W sumie to widać, że dopiero się uczysz, bo stoisz tutaj sam. – Poklepał mnie po plecach. – Ale bez obaw. Twój wujo pomoże ci przejść przez ten niewątpliwe ważny, ale wymagający starań etap twojego życia. Na przykład, spójrz na tamtą laskę…
Następnym razem będę uważał co mówię. I komu.
Po krótkiej wizycie w hotelu wylądowaliśmy w busie, który miał zawieść nas do ostatniego punktu
Turnieju Czterech Skoczni – Innsbrucka.
Oparłem czoło o szybę.
- Danny, co się dzieje blondasku? – Bardal oparł głowę o moje ramię.
Już miałem mu odpowiedzieć, że wszystko jest okay, ale przerwał mi Sjoeen:
- Ma złamane serce! – krzyknął z buzią pełną żelków.
Wszyscy spojrzeli na mnie ze współczuciem.
Jacobsen wyrwał mu żelki i podał mi je.
- Jedz młody, będzie ci lepiej. Jak jakieś koleżanki mojej żony przychodzą do niej ze złamanym sercem, to ona zawsze daje mi jakieś słodycze, żeby je uszczęśliwić.
- To chyba powinno się czekoladę podać albo lody. – Stwierdził Fannis. – I jeszcze wino. Ono jest najważniejsze. Smutne piosenki w tle też nie byłyby złe. Wiem to, ponieważ oglądałem Dziennik Bridget Jones z moją siostrą.
Chłopaki przyznali mu rację. 
- Niestety czekolady nie ma, więc niech zje żelki. Chociaż tyle możemy pomóc.
Spojrzałem na nich jak na idiotów, ale doceniałem ich chęć pomocy, toteż niczego nie komentowałem.
Co nie zmienia faktu, że czułem się jak frajer. Uczcijmy ten najbardziej niezręczny moment mojego życia minutą ciszy.
Spojrzałem na chłopaków, bo wiedziałem, że u nich nie istnieje coś takiego jak minuta ciszy. Albo sekunda. Czy chociażby cisza.
Zaśmiałem się pod nosem ze swojej bardzo trafnej myśli i dołączyłem się do dyskusji.
Zadbałem o to, by młoda Niemka już więcej nie zaśmiecała moich myśli.
~*~*~
Hejka, hej.
Tym razem witam Was u Daniela - pomysł na to opowiadanie przyszedł dość niespodziewanie, ale mam nadzieję, że sposób w jaki przedstawię tę historię spodoba Wam się. Myślę, że nie muszę go tłumaczyć, wystarczy spojrzeć na odpowiednie zakładki - same domyślicie się o co chodzi. A jeśli nie - zadawajcie pytania, na wszystkie odpowiem. :)
buziaki:*

15 komentarzy:

  1. Czekałam, czekałam i się doczekałam! :) Oh, jak można tak Danielka potraktować? :D Co do rozdziału udany jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I teraz mam pytanko następujące: czy w następnym rozdziale będzie nadal ta Niemka czy już kolejna z 12 kobiet Daniela?
    Rozdział fajnie mi się czytało i ogólbie bardzo na plus :)
    Pozdrawiam i od razu mówię, ze jutro u mnie powinno pojawic się coś nowego ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy rozdział to kolejna kobieta :D pozdrawiam☺

      Usuń
  3. Hejo. Jest Daniel jestem i ja.
    Fajnie się zaczęło. Rozdział bardzo udany
    Weny życzę i zapraszam do siebie na utonolemwtwoichsnach.blogspot.com
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  4. O jacie! Genialny pomysł! Gratuluje kreatywności naprawdę! Super sie zapowiada i jak juz mówiłam wcześniej będę na pewno i to do samego końca!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Daniel! Nieźle wyszło, powiedziałaby nawet, że świetnie ;) Pomysł ciekawy, nie powiem. Zaintrygował mnie. Ale... Skoro każdy rozdział to kolejny Miesiąc, a ich jest dwanaście, to opowiadanie będzie tak krótkie? Bo jeśli to miałaś w planach, to z miejsca zgłaszam sprzeciw. Za dobrze piszesz i za dobrze się to wszystko czyta, żeby było tak krótkie. Nawet mi Tande nie przeszkadza, a za nim średnio przepadam. Damn, i chyba go prez ciebie polubię. No nic. Pisz, pisz, bo świetnie ci to wychodzi ;)
    Tak btw, sądząc po 'opisach' przy Miesiącach, to Grudzień będzie 'tą jedyną'. Na to wychodzi, skoro jest 'Idealna'.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie i czekam na kolejny,
    DarkSide ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. to zabrzmi tak dziwnie... jest Laczek, jestem i ja!
    oryginalny pomysł, przyznam się na samym początku!
    oh, nasz Dani ma złamane serduszko? spokojnie, jeszcze jedenaście panienek zdąży Ci zawrócić w głowie...:D
    czekam na kolejny i zapraszam do mnie!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. OH wow ten rozdział był taki że omg omg! Danielek *__* możesz być pewną, że będę z tobą do końca! Swietna jesteś, że brak slow! Tande ahhhh <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Daniel, Daniel... ostatnio przewija się w co drugim odwiedzonym przeze mnie opowiadaniu. nie lubię zbytnio norweskich skoczków (a na pewno tych, którzy skaczą teraz), wyjątkiem jest Fannemel, nie wiedzieć czemu.
    ale przeboleję głównego bohatera na rzecz bardzo ciekawego pomysłu na całą historię. dwanaście rozdziałów, dwanaście miesięcy i dwanaście kobiet. i do tego jeszcze Tande. cóż, jestem bardzo ciekawa rozdziału ostatniego i pani Idealnej, jak ją określiłaś.
    czuję, że może być ciekawie.
    pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, uwielbiam norweskich skoczków, więc na pewno będę czytać ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Super !
    Z przymrużeniem oka i to mi się podoba :)
    Czekam na więcej
    Dużo weny!;)
    Buziaki;*

    P.s. Zapraszam do mnie. zaginionawsrodskokow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam! :)
    Zapowiada się ciekawie, bo sam pomysł na opowiadanie jest fenomenalny. Szkoda, że będzie krótko (wnioskując po tym, że na jeden rozdział przypada jeden miesiąc), ale na pewno zostaję i będę do końca! No a że od niedawna mam bzika na punkcie Norków, twojego bloga przegapić nie mogłam :D
    Pozdrawiam i weny życzę! :))
    P.S. Zapraszam również do mnie
    ---> http://wenn-du-jemals-wiederkommst.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Opowiadanie na 5+ !
    Ciekawie się zaczęło i zainteresowało. Zobaczymy jak się potoczy :)
    Zostało tylko poczekać na kolejny.
    Do następnego i weny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć, witam :)
    Kiedy znalazłam to opowiadanie i zobaczyłam Tande w nagłówku to jakoś straciłam ochotę na zabieranie się za nie. A potem zajrzałam do wszystkich zakładek i spodobała mi się idea tego bloga. No i przeczytałam. Ale to jest niesamowite! O:
    Czy Tande będzie dostawał kosze przez dwanaście miesięcy? Będę czytać jeszcze chętniej :D
    Ogólnie, cóż, muszę przyznać, że przypadła mi do gustu ta pierwsza część. Ciekawy pomysł z dwiema siostrami, z których jedna jest fanką Daniela, a druga, ta która skradła jego serca, raczej za nim nie przepada. Ale i tak najlepszą częścią tego rozdziału było grono norweskich psychologów pomagających Tande, kiedy ten popadał w depresję po odrzuceniu. Moim skromnym zdaniem Fannis ze stwierdzenie o czekoladzie i winie wygrał ten rozdział ^^
    Podsumowując: bardzo mi się podobało i czekam na więcej. Zaraz dodaję blog do obserwowanych, a w wolnej chwili zapraszam także do siebie.
    Pozdrawiam :*
    zostan-z-nami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też za Tande nie przepadałam, ale m.in. przez tego bloga go polubiłam, jeśli nie pokochałam ;) :D

      Usuń